- Szefie, mam złe wieści. Nie poszło nam w tym konkursie na najlepszą kopię Hearthstone'a.
- Jak to? Naprawdę? Przecież mamy prawie to samo: pięć grywalnych postaci, każdą z unikalnymi kartami klasowymi, system lochów z tworzeniem losowej talii, misje dzienne, pakiety kart do kupienia za wewnętrzną walutę gry. Do tego możliwość tworzenia kart z kryształów, zdobywania rewersów kart za ukończenie danego sezonu ligowego... Jak to możliwe? Każdy, kto widzi naszą grę, natychmiast stwierdza, że to klon Hearthstone'a!
- No nie wiem, szefie. Jednak jak się zagra, to od razu widać, że ta gra jest zupełnie inna...
Łatwo wpaść w pułapkę oceniania książki po okładce. Zwłaszcza w czasach, kiedy do wyboru mamy setki produkcji, z których (nie oszukujmy się) większość stanowi kotlety odgrzewane po raz n-ty. Czasem warto jednak poświęcić chwilę i kliknąć przycisk „Zagraj”, aby odkryć perełkę. Tak było ze mną i Chronicle: Runescape Legends.
Przy pierwszym uruchomieniu gry losujemy bohatera, który towarzyszy nam poprzez samouczek. Gra krótko objaśnia, co oznaczają poszczególne symbole na kartach. Dla graczy zaznajomionych z jakąkolwiek karcianką nie ma na tym etapie nic nowego – o, tu atak, a tam żywotność stwora. Broń z siłą i wytrzymałością (jakby żywcem wyjęta z HS'a), sojusznicy, czary. Wszystko to znamy, wszystko to już było. Po cierpliwym (bądź i nie) przeklikaniu początkowych wskazówek czas na zagranie pierwszych kart. Bring it on!
Nagle brwi podjeżdżają do góry. O co tu chodzi? Podczas pierwszej tury samouczka wyłożyłem na stół zupełnie przypadkowe karty. Dopiero, gdy mój wojownik ruszył do akcji, zrozumiałem, czym to się je.
Między nami, a przeciwnikiem stoi plansza, na której toczy się gra. Nasz bohater przemieszcza się po liniowej trasie, a my, wybierając karty, wpływamy na to, co go po drodze spotka. Może być to na przykład potwór strzegący złota, za które przy następnym "przystanku" nasz heros zaopatrzy się w broń u kowala. Każda rozgrywka składa się z pięciu rund, w trakcie każdej rundy możemy zagrać maksymalnie cztery karty. W końcowej rundzie nasz czempion spotyka się z bohaterem przeciwnika i rozpoczyna się finalne starcie, już twarzą w twarz. Wszystko zależy od tego, kto w trakcie swojej podróży lepiej się przygotował.
Sam koncept może brzmieć monotonnie, jeśli nie wspomni się o interakcji między bohaterami. Wiele kart, oprócz oddziaływania na naszą postać, wpływa również na przeciwnika. To sprawia, że moment zagrania danej karty może przesądzić o całej grze. Zagrałeś potężnego stwora? Byłoby naprawdę źle, gdyby przeciwnik podwoił jego atak i wytrzymałość. Zamierzasz kupić broń? Mam nadzieję, że ten łotrzyk po drugiej stronie stołu nie ma apetytu na zawartość twojej sakiewki... Nawet słaba karta zagrana w odpowiedniej chwili może sprawić, że twój rywal nie dotrwa nawet do końcowego pojedynku. Każda postać ma oczywiście swoje ulubione zagrywki (wojownik gromadzi pancerz, wampirzyca wysysa życie) i tym sposobem spinamy całość klamrą pod tytułem: wszystko gdzieś już było.
Chronicle: Runescape Legends zaoferowało mi coś, co niewiele gier dziś potrafi: powiew świeżości. Na pierwszy rzut oka produkcja studia Jagex rzeczywiście może sprawiać wrażenie kolejnego naśladowcy Blizzarda, lecz czy jest coś złego w wykorzystywaniu sprawdzonych schematów, jeśli jednocześnie ma się do pokazania coś nowego? Ta gra właśnie tym się broni: prezentuje oryginalny, interesujący rodzaj karcianej rozgrywki. Obmyślanie i testowanie strategii dla ulubionego herosa wciąga tym bardziej, że (jak to bywa w przypadku zbalansowanej mechaniki) wszystkim rządzą zasady gry w "papier, kamień, nożyce", nie ma więc jedynej skutecznej metody na zwycięstwo.
Każdy znajdzie tu coś dla siebie: walki na arenie (tu znane jako odkrywanie lochów), rozgrywki rankingowe oraz „każualowe”. Rozgrywka toczy się na ładnych, trójwymiarowych planszach. Bohaterowie mówią własnymi głosami, ich interakcje z zagrywanymi kartami również są udźwiękowione i animowane. Wszystko to sprawia, że każdy, komu spodoba się mechanika gry, z pewnością zostanie z nią na dłużej.
W Chronicle: Runescape Legends można zagrać za darmo na Steamie. Niezależnie od tego, czy uważasz się za karcianego weterana, czy też nie masz pojęcia, o co w tego typu grach chodzi – warto się z nią zapoznać.
Maciek Masłoń
Jego pierwszymi grami było Age of Empires II i Turok: Dinosaur Hunter. Ten drugi potrafił przestraszyć (zwłaszcza, gdy miało się 8 lat), dlatego podczas gry w tle często leciała płyta Abby. Kiedy Dark Soulsy za bardzo mu dokopią, rzuca pada, by zagrać ze znajomymi w planszową Neuroshimę lub Grę o Tron. W wolnym czasie lubi pogotować, a za jeden z najpiękniejszych widoków uważa łódź płynącą pod żaglami. Marzy o wydaniu własnej powieści.
Gatunek: Inne
Tematyka: Karciana z elementami MMORPG
Grafika: 3D
Producent: Jagex Ltd.
Wydawca: Jagex Ltd.
Platformy: Windows
Chcesz ocenić tą grę?
DOŁĄCZ do naszej społeczności i zagłosuj!
Ocena | Premiera | |
6. The Sims Online | 7.6 | 2002 |
7. Cyberpunk 2077 | 7.5 | 2020 |
8. 3DFuckDolls | 7.5 | 2021 |
9. Among Us | 7.3 | 2018 |
10. The Elder Scrolls: Legends | 7.3 | 2017 |