Copernicon 2016, który odbył się w weekend 16-18 września, już za nami. Przez trzy dni miłośnicy fantastyki przejęli kontrolę nad toruńską starówką, tworząc niezwykłą atmosferę i zwracając na siebie uwagę przechodniów. My już zdążyliśmy odespać (a nie było łatwo), więc nadeszła chwila na wspominanie.
Mimo, że często bywamy na konwentach, a znajomi namawiali nas od paru lat, żebyśmy pojechali na Copernicon, jakoś nigdy wcześniej nie udało się nam tam zawitać. Żałujemy, bo już po samym przyjeździe mogliśmy poczuć atmosferę, o której tak wiele słyszeliśmy. Punkty programu odbywają się bowiem w kilku budynkach rozstrzelonych po całej toruńskiej starówce, co znacznie wpływa na klimat imprezy. Po wyjściu z jednego z dwóch sleep roomów, uczestnicy mogą nie tylko cieszyć się samym konwentem, lecz również podziwiać urocze toruńskie Stare Miasto, co nadaje Coperniconowi wyjątkowego charakteru, podczas gdy inne duże festiwale fantastyki w Polsce przenoszą się na hale targowe.
Po odebraniu akredytacji i zostawieniu rzeczy w sleep roomie mieszczącym się w budynku Szkoły Podstawowej nr 1, postanowiliśmy udać się do budynku Wydziału Matematyki i Informatyki na spotkanie z tłumaczami pod tytułem „Panie tłumaczu, pan się tłumacz”. Tak już mamy – trochę ze względu na mój kierunek, trochę z czystej ciekawości – zawsze, gdy na konwencie jest spotkanie z tłumaczami, nie możemy go sobie odpuścić.
I tym razem nie byliśmy zawiedzeni, bo ekipa podcastu Myszmasz okazała się przesympatyczna. Najpierw opowiedzieli nieco o swoich początkach pracy w branży tłumaczeniowej. Nie obyło się bez salw śmiechu, kiedy słyszeliśmy o takich perełkach, jak „Uniwersalny Żołnierz 3”, czy programach o kanadyjskich drwalach, którzy rzeźbią w drewnie za pomocą piły mechanicznej – you get the picture. Później mowa była między innymi o przeszkodach, z jakimi musi sobie radzić tłumacz oraz przykładach, kiedy kogoś tłumaczenie za bardzo poniosło (najbardziej utkwił nam w pamięci Thor krzyczący „Zatkało kakao?!”). Po spotkaniu spędziliśmy jeszcze dłuższą chwilę na rozmowie z prowadzącymi.
Piątkowy wieczór okazał się nieco leniwy. Program pierwszego dnia konwentu nigdy do najdłuższych nie należy, atrakcje zaczynają się od 16:00, a uczestnicy są na nogach od samego rana. Wtedy jest czas na pierwszy spacer po wystawach i stoiskach. Tych było na Coperniconie pod dostatkiem, od kości do gry i planszówek, po karwasze, kurtki czy gorsety. W niedzielę zgadaliśmy się z jednym z wystawców – być może w przyszłym roku zobaczycie nas w przebraniach, ale jeszcze nic nie obiecujemy. Później spora część konwentowiczów przeniosła się do okolicznych knajp. Nas zaniosło do Cybermachiny, która kusiła nas coperniconową zniżką i tematycznymi shotami.
Czy ktoś jeszcze pamięta pyrkonowy konkurs piosenki krasnoludzkiej? Nie? Taki jestem stary? Dla niezorientowanych, w skrócie, to był bardzo wesoły punkt Pyrkonu, podczas którego można było posłuchać uczestników wyrykujących solo (albo z kolegami) piosenki o złocie, piwie, brodatych kobietach czy zniewieściałych elfach. Na Coperniconie mogliśmy wziąć udział w warsztacie, polegającym na stworzeniu czegoś w stylu śpiewnika. Prowadzący – przebrany za Thorina Dębową tarczę – spisywał nasze pomysły, czasem dodał coś od siebie i zachęcał do śpiewania. Mimo, że godzina była raczej wczesna, pod koniec warsztatu uzbierało się kilka całkiem solidnych pieśni, wyraźnie inspirowanych szantami. Były „Krasnalskie dziewczyny”, a także… przesłodki „Kilof z napisem love” – pozdrawiamy autorów.
Bardzo ważnym wydarzeniem Coperniconu była sobotnia parada cosplayu. Uczestnicy startowali pod Collegium Maius i wesoło maszerowali starym miastem aż pod sam ratusz. To ten moment, kiedy obok Rey z „Gwiezdnych Wojen” idzie Hitman czy Max z „Mad Maxa”, a przechodnie albo łapią się za głowę, albo biegają z aparatami i wypytują „Skąd wy się tutaj wzięliście?!” Jak można było się spodziewać, wyszła bardzo wesoła i barwna mieszanka.
O tym, że nasza redaktorka Kasia ma w sobie coś z psychopatki wiem od dawna. Wystarczy zobaczyć, jakie książki czyta i jakie ogląda seriale. Dlatego nie mogliśmy sobie odpuścić prelekcji „Słodko-gorzka opowieść o trucicielkach”. Już na samym wstępie, Aneta Jadowska (nazwisko pasuje, prawda?) zmartwiła się nieco tak wysoką frekwencją – sala wypełniona była po brzegi. Widać, co siedzi w głowach uczestników Coperniconu.
Podczas prelekcji usłyszeliśmy historię „kariery” arszeniku jako trucizny, która była idealnym sposobem chociażby na pozbycie się uciążliwego męża. Poznaliśmy też kilka przykładów najskuteczniejszych morderczyń posługujących się tą substancją. Nie obyło się bez polskiego akcentu – pewna kobieta polskiego pochodzenia odpowiedzialna była za śmierć kilkunastu osób. Prelegentka wyraziła nadzieję, że zdobyta przez nas wiedza (nie) przyda się nam w przyszłości. Oczywiście, nie obyło się bez salwy śmiechu.
O godzinie 19:00 w Dworze Artusa odbyło się spotkanie z autorem „Pana Lodowego Ogrodu” Jarosławem Grzędowiczem. Zaczęło się dość zabawnie, bo okazało się, że prowadzący, który miał zadawać pytania, gdzieś przepadł. W niczym nam to nie przeszkodziło, bo dzięki temu spotkanie przerodziło się w pogawędkę z pisarzem. Padały przeróżne pytania o jego twórczość, na które pan Jarosław chętnie odpowiadał. Mogliśmy też poznać kulisy „konfliktu” „Fantastyki” i „Feniksa”, który tak naprawdę był jedynie kulturalną wymianą poglądów na temat szeroko pojętej fantastyki. Po spotkaniu odbył się również dyżur autografowy.
Ostatnim punktem sobotniego programu, na którym zawitaliśmy, była prelekcja Ewy Serenity Iwaniec „Sztuka płatnej miłości w średniowiecznym mieście”. Brzmi poetycko, prawda? Prelegentka opowiedziała co nieco o tym, jak przed wiekami wyglądało „kupczenie ciałem”, stosunek władz do najstarszego zawodu świata i gdzie można było skorzystać z usług średniowiecznych prostytutek. Pomyślelibyście, że urokliwa ulica Różana w Toruniu kiedyś wyglądała zupełnie inaczej?
Ostatnie chwile naszej pierwszej przygody z Coperniconem upłynęły na prelekcji o serialu „American Horror Story”, podczas której Agnieszka z KF Maskon opowiedziała co nieco o wzlotach i upadkach pięciu sezonów. Niestety, potem trzeba było zebrać swoje rzeczy ze sleep roomu i szykować się do powrotu…
Wyjazd na Copernicon to kolejny wyjazd, który uznajemy za jak najbardziej udany. Wielokrotnie podkreślana wyjątkowa atmosfera okazała się prawdą, bo możliwość codziennego spaceru po starówce w drodze na kolejne punkty programu nadaje wydarzeniu uroku. Bardzo miłym akcentem były też współpracujące z konwentem knajpy, w których można było zbierać pieczątki i potem odebrać coperniconowy kubek. Zniżki też robiły swoje.
Na miejscu poznaliśmy też mnóstwo przemiłych i fantastycznych ludzi, którym dziękujemy za wspólnie spędzony czas. Na pewno spotkamy się za rok. Do zobaczenia!
Wszystkie zdjęcia robiła Kasia Bonszkowska. Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji z wydarzenia!
Zapoznaj się również z innymi wydarzeniami, które odwiedzieliśmy. Zapraszamy do lektury!
Paweł Gołębioski
Student translatoryki na Uniwersytecie Gdańskim. Marzy o karierze tłumacza literatury. Prawie od urodzenia przesiąknięty „Gwiezdnymi Wojnami” i filmami o Batmanie, który do dzisiaj jest jego ulubionym superbohaterem. Swoją przygodę z grami rozpoczynał od serii „Grand Theft Auto” i „Guild Wars”. Jak sam mawia, konwenty fantastyczne to jego środowisko naturalne.
Rodzaj: Strategiczne
Grafika: 3D • Premiera: 2019 • PvP: Tak • PvE: Tak •
Koszt: Free to play • Platformy: WWW • Wersja PL: Nie •
Producent: Yoozooo Games • Wydawca: Warner Bros. Interactive Entertainment • Tematyka: Uniwersum 'Gry o Tron'
Ocena | Premiera | |
6. Forge of Empires | 7.7 | 2012 |
7. Wartime | 7.7 | 2019 |
8. My Little Farmies | 7.7 | 2013 |
9. My Free Zoo | 7.7 | 2012 |
10. Sea Of Conquest | 7.7 | 2023 |