Na pewnym etapie popularności PUBG zauważyć można było niesamowity wzrost ilości gier battle royale. Wśród tego wodospadu bardziej lub mniej udanych gier znalazło się miejsce dla gry która miała być jedynie żartem, a pozostała z nami na dłużej
Na fali sukcesu tego sukcesu PUBG, wielu twórców zaczęło tworzyć gry battle royale na kolanie, po jak najniższych kosztach. Niektóre te gry nie były traktowane przez samych twórców poważnie, dopóki nie okazywały się być sukcesem, na przykład Fortnite. Cuisine Royale nie był traktowany przez twórców na serio w jakimkolwiek stopniu - gra powstała jako primaaprilisowy żart. Był to swojego rodzaju mini projekt wydawcy, który chciał wypromować inną grę ze swojego portfolio - drugowojenny shooter Enlisted. Cuisine Royale miało przynieść rozgłos twórcom (co chyba się udało) i pomóc w sprzedaży poważniejszego projektu.
Gra okazała się być sukcesem i trafiła na Steam, gdzie zdobyła jeszcze szersze grono odbiorców. Nie bez powodu - rdzeń gry jest solidny. Ba, mogę się pokusić o stwierdzenie, że kilka rzeczy Cuisine Royale robi lepiej niż samo PUBG. Jak na prawdziwego battle royala przystało, akcję obserwować możemy z perspektywy pierwszoosobowej (FPP) oraz trzecioosobowej (TPP). Warto zaznaczyć, że w pojedynczej rozgrywce bierze udział trzydziestu graczy. Jest to dość skromna liczba, zwłaszcza na tle konkurencji - zazwyczaj jest to około setka graczy na jednym serwerze.
Sama nazwa gry sugeruje nam już, że nie jest to realistyczny i poważny shooter. Nie uznaję tego jako minus, ale Cuisine Royale znalazłoby ogromną rzeszę fanów, gdyby tylko było ubrane w poważne assety. W walce o przetrwanie pomogą nam nie tylko bronie palne, ale także durszlaki, gofrownice i patelnie. Te akcesoria kuchenne służą jako pancerz określonych części ciała. Inne przedmioty wywołują określone zachowanie bohatera, lub podnoszą jego statystyki. Przykładowo worek z krwią zawieszony nad naszą głową sprawi, że nasze punkty życia regenerowane będą automatycznie, inne “ozdoby” zmniejszą odrzut broni itp.
Skoro już przy itemach/ekwipunku jesteśmy, to porozmawiajmy o lootowaniu, na którym gry BR w większości się opierają. Jest lepiej niż w PUBG, ale wciąż nie idealnie. Zabijając wrogiego gracza, dosłownie wysypują się z niego wszelkie przedmioty które przy sobie nosił. Zazwyczaj jest ich dużo, leżą bardzo blisko siebie i wyróżnione są napisami. Efektem tego jest nieczytelna kupa napisów - ciężko jest w takiej sytuacji zebrać pojedynczy przedmiot. |
W Cuisine Royale nie mamy wpływu na to, gdzie rozpoczniemy rozgrywkę. W Fortnite lub PUBG wyskakujemy z lecącego pojazdu i lądujemy w dowolnie wybranym miejscu. Tutaj gra z góry narzuca miejsce startu. Ma to swoje plusy - nigdy nie odrodzimy się obok innego gracza, więc mamy dostatecznie dużo czasu na zebranie niezbędnych przedmiotów, ale ma to również swoją wadę: często odradzamy się w budynku, w którym nie ma jakichkolwiek użytecznych przedmiotów. Będąc już przy mechanice rozgrywki, chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze kilka aspektów.
Tak jak wspomniałem wyżej, w pojedynczej rozgrywce bierze udział trzydziestu graczy - mam wrażenie że mapy są odrobinę za duże jak na taką ilość. Być może nie jest to kwestia rozmiaru map, a zbyt długich odstępów czasu w zmniejszaniu się stref. Same strefy różnią się nieco od tych z innych BR’ów. Gdy znajdujemy się przy jej granicy, wydaje ona dźwięki, które przyprawią nie jednego o dreszcze, tym samym utrudniają one zlokalizowanie innego gracza. Poza bezpieczną strefą (standardowo jak we wszystkich grach battle royale) tracimy punkty życia. Co ciekawe, obszar poza strefą pokryty jest głęboką mgłą, a więc nie sposób wejść w konfrontację z innymi graczami. Jest to ciekawe rozwiązanie. Nie dochodzi tutaj do irytujących sytuacji, które znamy z PUBG. Tam nie raz zdarza się, że gracze wchodzą w wymianę ognia poza strefą. Zazwyczaj jeden z nich tą walkę wygrywa, ale następnie i tak ginie w wyniku utraty punktów zdrowia poza strefą, co jest niekorzystne dla nich obu. Model strzelania jest dość toporny, ale przy tym sprawia wrażenie realistycznego. Bronie mają spory odrzut i trzeba sobie zadać sporo trudu, by wystrzelić celną serię. Tutaj znowu żałuję, że Cuisine Royale nie jest grą potraktowaną na serio.
Gra zoptymalizowana jest niemalże perfekcyjnie, ma niskie wymagania, a przy tym wygląda olśniewająco. Wszelkie refleksy, rozszczepienia światła, dynamiczne cienie oraz animacje stoją na bardzo wysokim poziomie. Tak samo dobrze wypada audio. Wystrzały broni są ultra immersyjne. Łatwo jest również określić kierunek z którego owe pochodzą.
Warto zaznaczyć, że Cuisine Royale jest grą darmową, a mikropłatności nie są inwazyjne w jakimkolwiek stopniu. Model biznesowy jest bardzo podobny do tego, którego znamy z Fortnite - zakupić możemy przedmioty kosmetyczne oraz tzw. “Wild West Story Book”, który zawiera unikalne ulepszenia kosmetyczne postaci i większą liczbę wyzwań (te również są łudząco podobne do tych z Fortnite). Pojawiają się tutaj loot boxy, ale są one również wykorzystane w grze prześmiewczo. Znajdujemy je na mapie podczas meczu, są ozdobnymi lodówkami.
Podsumowując: Cuisine Royale to przede wszystkim bardzo ładna gra ze świetnym gameplayem. Szkoda, że została stworzona jako swojego rodzaju żart, bo sam silnik gry, wystrój map oraz model strzelania świetnie pasują do Battle Royale’a osadzonego w drugiej wojnie światowej.
Norbert Lura
Studiuje socjologię na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Miłośnik kompetytywnych FPS’ów i gier wyścigowych, choć nie zamyka się w tych dwóch gatunkach. Jego pierwsze gry to Crash Team Racing, C&C Generals i przeglądarkowy Gladiatus. Poza grami uwielbia gadżety i branżę technologiczną w ogóle.
Rodzaj: Shootery
Grafika: 3D • Premiera: 2019 • PvP: Tak • PvE: Nie •
Koszt: Free to play • Platformy: PC • Wersja PL: Nie •
Producent: Darkflow Software • Wydawca: Gaijin Entertainment • Tematyka: Battle royale z twistem kulinarnym
Ocena | Premiera | |
6. Left To Survive | 7.7 | 2021 |
7. Mech Arena: Robot Showdown | 7.7 | 2019 |
8. World of Warplanes | 7.7 | 2013 |
9. Star Conflict | 7.6 | 2014 |
10. War Thunder | 7.6 | 2012 |